Niezwykłe Spotkanie Na Morzu

Spisu treści:

Niezwykłe Spotkanie Na Morzu
Niezwykłe Spotkanie Na Morzu

Wideo: Niezwykłe Spotkanie Na Morzu

Wideo: Niezwykłe Spotkanie Na Morzu
Wideo: Niewiarygodny przypadek przetrwania w oceanie 2024, Marsz
Anonim
d_71ee74cb94
d_71ee74cb94

Bezwietrznie. „Maverick też” czasami robi tylko postępy pod maszyną

Od startu cztery dni temu w West Palm Beach tak naprawdę nie zaczęliśmy. Na początku mieliśmy dużo do zrobienia na 60 milowym przekroczeniu Prądu Zatokowego, przez wiele dni wiał silny północny wiatr przeciw prądowi, który osiągał 3,5 węzła z południa. Wiatr pod prąd - który zawsze wytwarza chaotyczne morze, w naszym przypadku wysokie na prawie cztery metry, krótkie fale. Ale gdy tylko pierwszej nocy skręciliśmy w prawą burtę i znaleźliśmy schronienie na Bahamach, fale, a później wiatr się uspokajają.

Od tego czasu jest tu bardzo spokojnie, a wiatr ma obecnie szczególnie nudną fazę: podskakujemy na falach Atlantyku z prędkością 2,5 węzła, będąc popychanym przez Prąd Antyli bardziej na północ, niż byśmy płynęli. Wiele małych ptaków wielkości jaskółek używa naszego „Mavericka” jako małej wyspy na środku oceanu, ląduje na pokładzie i odpoczywa przez kilka godzin. Wczoraj prawie potknąłem się o kogoś, kto siedział na pokładzie i spojrzał na mnie zdziwiony: „Co tu robisz?”. W ogóle się nas nie boją, spokojnie zostają tam, gdzie są. Może po długim locie jesteś zbyt wyczerpany i obojętny, po prostu chcesz usiąść.

Aha

„Statek wypływa z rufy” - wrzasnęła wczoraj Cati. Ona siedzi na pokładzie i czyta książkę na swoim Kindle, a ja leżę na pryczy iw godzinach wolnych zagłębiam się w podręcznik dotyczący licencji łodzi sportowej. - Niezwykłe, właściwie nie ma tu trasy dla frachtowców - mamroczę. Cati wspina się do stołu z wykresami i patrzy na AIS. „Klasa B. To jest łódź sportowa. Rozwija prędkość 5,8 węzła. Ale nie możesz odczytać długości”. - „Albo coś naprawdę szybkiego, albo on jeździ” - myślę. Cztery godziny później statek jest wyraźnie rozpoznawalny jako mały jacht żaglowy, mniej więcej naszych rozmiarów, dziesięć metrów. „Castelhana” jest teraz w AIS, brzmi po hiszpańsku. Albo portugalski? W każdym razie wydaje się, że ktoś jest w ruchu. Żagle trzepoczą w niekontrolowany sposób na pokładzie. Kolejną godzinę później statek jest już tylko sto metrów za nami. „To Kanadyjczyk” - woła Cati. Przez lornetkę widzi flagę na rufie. "Wow, on podejdzie blisko."

Dziesięć minut później mały jacht jest tuż obok nas, starszy pan na pokładzie macha radiem. Daję Cati iskrę. „Hej, dokąd idziesz? Czy wracasz do Niemiec?” Słyszymy z głośnika. „Tak, ale najpierw na Azory”, odpowiada Cati - i słyszy się w echu, ponieważ samotny marynarz najwyraźniej ustawił głośniki w kokpicie tak głośno, że ich głos odbija się echem od nas w wodzie. „Ja też chcę jechać,” odpowiada, „ponieważ tam się urodziłem. Ale najpierw postój na Bermudach, ponieważ flota rajdowa ARC będzie na Azorach, kiedy przyjedziemy. Chcę uniknąć chaosu”.

Samotni razem

„To niewiarygodne spotkać samotnego żeglarza tutaj, na Atlantyku, który przychodzi porozmawiać” - jestem zdumiony. I rozmawiamy. Mężczyzna wyemigrował do Kanady wiele dziesięcioleci temu, stąd flaga Kanady. „Ale ja nie chcę tam wracać, zbyt zimno” - śmieje się. Po krótkiej pogawędce życzymy sobie udanej podróży i zostańmy za nim, w końcu jest o trzy węzły szybszy. „Ale na pewno będziemy się widywać przez całą noc” - mówi - a Cati dodaje: „Miło jest wiedzieć, że nie jesteśmy tu jedynymi i że oczywiście obraliśmy właściwą drogę”.

Ledwie jest trzy mile stąd, kiedy huśtawka staje się dla nas zbyt nieszczęśliwa, a my też uruchamiamy silnik. Nie żebyśmy mogli pokonywać dłuższe dystanse z silnikiem - nasz diesel wystarcza na około 400 mil morskich. Ale czasami pomaga wydostać się z większych obszarów spokoju. I to działa: pięć godzin później znów jesteśmy w polu wiatru, możemy rozwinąć Genu, podłączyć monitor (system kontroli wiatru) i postawić nogi. Pływamy przez noc z prędkością 4,5 węzła.

Dziś wiatr znów jest stosunkowo słaby. Rano płynęliśmy czasami 5,5 do 6 węzłów blisko wiatru, teraz tylko 3,5. Kanadyjczyk wciąż jest w zasięgu wzroku i równie podskakuje w zastoju. „Moglibyśmy dziś wieczorem zabrać biedaka na kolację” - mówię Cati. - Po prostu wyciągnij żagle, na chwilę obok, podejdź, zjedz kolację i pozwól statkowi dryfować. Gdzie ma płynąć w spokoju. Złapiemy go ponownie pod silnikiem.

Ale może do tego czasu nadejdzie wiatr. Niestety, nie odnieśliśmy jeszcze sukcesu z otrzymywaniem map pogody na falach krótkich. Nie możemy już dostać się na stację w Luizjanie, przez którą otrzymaliśmy dobre kartki na Florydzie - a na następną, w Bostonie, prawdopodobnie wciąż jesteśmy za daleko. Na szczęście znajomi informują nas o pogodzie za pośrednictwem poczty elektronicznej.

Zalecana: