Statek Widmo Na Atlantyku

Spisu treści:

Statek Widmo Na Atlantyku
Statek Widmo Na Atlantyku

Wideo: Statek Widmo Na Atlantyku

Wideo: Statek Widmo Na Atlantyku
Wideo: Podwodni Detektywi: Statek Widmo 2024, Marsz
Anonim
Marlin transatlantycki
Marlin transatlantycki

„Marlin” obrał kurs na Azory

4721 mil morskich do Flensburga jest napisane na naszym stole w kuchni. Jak leci, jak mawiają Anglicy, jak leci kruk. W rzeczywistości, oczywiście, dodaje się kilkaset mil, ponieważ „Marlin” nie może latać nad wyspami ani płynąć bezpośrednio pod wiatr.

31 maja, na dzień przed oficjalnym rozpoczęciem sezonu huraganów na Karaibach, nadszedł wreszcie czas. Platforma została naprawiona, szafki pełne, na pokład zabrano tony warzyw i jajek, a na ambonie wisi obowiązkowy bananowiec. Na pokładzie jest nas pięcioro, Misza, dziewczynki i ja, a także dorosły syn Miszy, Julian, który towarzyszył nam już w drodze z Surinamu do Trynidadu.

Plan jest skierowany na Azory non-stop, przybywając przed pierwszą rundą pucharową Pucharu Świata. Po tygodniach oczekiwania tak bardzo nam się spieszy, by wreszcie uciec od niekochanego Montegobay na Jamajce, że z zachodem słońca płyniemy ku wieczorowi. Zmierzch w tropikach jest krótki, bardzo krótki, więc kiedy ustawiamy duży, prawie nie mamy już światła dziennego. Kiedy docieramy do peleryny, która kilkakrotnie denerwowała nas wyjątkowo nieprzyjemnymi falami i przekraczaniem morza, jest ciemno.

Wyboisty początek

„Marlin” rzuca się wysoko na wietrze do morza. Zostawiliśmy luki uchylone. Na przednim szczycie iw mesie. Wspaniały. Za dużo materiału na nim, refowanie w międzyczasie, potem znowu w dół, wycieranie słonej wody, suszenie, wyjmowanie prania. Kiedy toaleta przepełnia się delikatnymi zapachami, mój piec jest wyłączony. Tłumiąc kilka łez, kucam żałośnie w zejściówce, żołądek mi się buntuje przy każdej fali i nagle całe to przejście Atlantyku wydaje się najczystszym szaleństwem. Posłałem mnie do łóżka bez dalszych ceregieli, a kiedy budzę się po trzech godzinach snu w śpiączce, fale czapki minęły, atak choroby morskiej też i znowu czuję się dobrze.

Galeria zdjęć: Marlin Transatlantic

Poprzedni

  • holmi! Marlin transatlantycki
    holmi! Marlin transatlantycki
  • holmi! Marlin transatlantycki
    holmi! Marlin transatlantycki
  • holmi! Marlin transatlantycki
    holmi! Marlin transatlantycki
  • holmi! Marlin transatlantycki
    holmi! Marlin transatlantycki
  • holmi! Marlin transatlantycki
    holmi! Marlin transatlantycki
  • holmi! Marlin transatlantycki
    holmi! Marlin transatlantycki
  • holmi! Marlin transatlantycki
    holmi! Marlin transatlantycki
  • holmi! Marlin transatlantycki
    holmi! Marlin transatlantycki
  • holmi! Marlin transatlantycki
    holmi! Marlin transatlantycki
  • holmi! Marlin transatlantycki
    holmi! Marlin transatlantycki
  • holmi! Marlin transatlantycki
    holmi! Marlin transatlantycki
  • holmi! Marlin transatlantycki
    holmi! Marlin transatlantycki
  • holmi! Marlin transatlantycki
    holmi! Marlin transatlantycki
  • holmi! Marlin transatlantycki
    holmi! Marlin transatlantycki
  • holmi! Marlin transatlantycki
    holmi! Marlin transatlantycki
  • holmi! Marlin transatlantycki
    holmi! Marlin transatlantycki
  • holmi! Marlin transatlantycki
    holmi! Marlin transatlantycki
  • holmi! Marlin transatlantycki
    holmi! Marlin transatlantycki
  • holmi! Marlin transatlantycki
    holmi! Marlin transatlantycki
  • holmi! Marlin transatlantycki
    holmi! Marlin transatlantycki
  • holmi! Marlin transatlantycki
    holmi! Marlin transatlantycki
  • holmi! Marlin transatlantycki
    holmi! Marlin transatlantycki
  • holmi! Marlin transatlantycki
    holmi! Marlin transatlantycki

Kolejny

Płyniemy blisko wiatru, wysoko na wietrze, raz przez kanał między Jamajką a Kubą, robiąc jak najwięcej na wschód. Tylko 20 mil od kubańskiego wybrzeża opuszcza nas wiatr, olej napędowy statku musi działać. Tutaj, między Kubem a Jamajką, wieje pasaty, czasami silniejsze, czasem słabsze ze wschodu. Na południowym wybrzeżu Kuby przy odrobinie szczęścia można skorzystać z katabatycznego wiatru, ale silnik zawsze musi pracować. Aż nagle głośny sygnał dźwiękowy wskazuje, że Yanmar przegrzewa się. Uszkodzony wirnik.

Uważamy, że nie ma problemu, na pokładzie jest zamiennik. Ale nowo zainstalowany wirnik również po 15 minutach oddaje ducha. I teraz? Ponad 2500 mil morskich przed dziobem. Jasne, jesteśmy żaglówką, jakoś byśmy się tam dostali, nawet bez maszyny. Ale sezon jest już późny. Myśl o kołysaniu się wszerz konia, gdy jest spokój, podczas gdy gdzieś na południe od nas wisi pierwsza tropikalna burza, wywołuje u nas nerwy.

Nieplanowany postój

Na porządku dziennym jest postój, mozolnie przekraczamy milę za milą w górę południowego wybrzeża Kuby i przez Przejście Winward do Atlantyku. Nowym celem podróży jest Wielka Exuma / Bahamy. 5 czerwca, po przepłynięciu przez rafę, kotwica spada pod żaglami na osłoniętym kotwicowisku za Stocking Island przed stolicą wyspy, Georgetown. Święto Pracy, Zielone Świątki, przesunięte terminy wysyłania poczty i zła pogoda dają nam tygodniowe wymarzone wakacje na Bahamach. Plaża, kraby pustelniki, surfing, wędrówki, wreszcie można zamontować dostarczony wirnik i jesteśmy gotowi do dalszej pracy.

Tym razem robimy to dobrze. Wybiegamy rano, tuż po wschodzie słońca, z filiżanką kawy w dłoni. Oczywiście nie w piątek 13, ale w sobotę. Po raz kolejny uzupełniane są świeże zapasy, przed nami cały dzień w słońcu i 15 węzłach wiatru z południowego wschodu. Dobry start.

„Marlin” przejechał 159 mil pierwszego dnia - i bezproblemowo wjechał w obszar o słabym wietrze. Z pełnym ekwipunkiem podskakujemy na północ od Bahamów na Atlantyku, gdy niebo ciemnieje. Tylko mały tropikalny szkwał? Wszystkie ręce na pokładzie, pierwsza rafa, żadna druga rafa, wiatr nagle skręca na północny zachód, po kilku minutach jesteśmy mokrzy do skóry.

Naprzemiennie silne wiatry i spokój

Szkwał okazuje się być frontem, który przechodzi nad nami tej nocy. Za frontem jak zwykle spokojnie. Przy zmieniających się wiatrach jedziemy dalej w kierunku Bermudów, Etmale od 80 do 100 mil morskich nie przyspiesza bicia serca żeglarza, ale zaczyna się nasze łowienie szczęścia.

Dorada o wadze 18 kilogramów gryzie naszą przynętę. Potem porządny ośmiokilogramowy tuńczyk. Do zrzucenia są świeże ryby i tuńczyk w puszce do zęzy. Przyzwyczaja się do tego codzienne życie na pokładzie. Szkoła dla dzieci: 1x1 i ortografia dla Juliana Seglerlateina. Co to jest szot, co to jest fał, do czego służy linka, gdzie jest lewa burta, a gdzie prawa burta i jakie żagle ustawiam przy jakim wietrze?

Dobre warunki, bo zmienne wiatry wymagają wielu manewrów. W międzyczasie włączamy system, pozwalamy naszym nogom zwisać nad relingiem i cieszyć się czystym żeglowaniem. Ziemia jest daleko, błękit oceanu bardzo blisko. Głęboki błękit, głęboki relaks. Tyle mil przed dziobem, że nikt nie lubi obliczać dnia przybycia.

Znów pojawiają się sztormiaki i bielizna funkcjonalna

Około 60 mil na północny wschód od Bermudów trafiliśmy na drugi front, z wiatrem o prędkości 20 węzłów, podmuchami do 25 i zimnym powietrzem z północy. Na haku obok zejściówki wreszcie znalazły swoje miejsce na sztormie i funkcjonalnej bieliźnie. „Marlin” odchyla się po grzbietach fal tylko pod na wpół ustawionym kołem, wiatr z rufy, wszystko chwieje się, pcha, ślizga się z lewej burty na prawą iz powrotem.

Na próżno staramy się w nocy dociskać poduszki do uszu, żebyśmy mogli lepiej spać. Ale kto chce narzekać - łodzie, które wypłynęły przez Atlantyk pięć tygodni temu, musiały kilka razy wytrzymać wiatr o prędkości 30 węzłów i więcej. Drzwi są zamknięte, grube koce i gorąca herbata rozłożona w nadbudówce, na laptopie toczy się „Epoka Lodowcowa”.

Spotkanie ze statkiem widmo

Następnego ranka nadal wiać z prędkością 25 węzłów. Niebo jest zachmurzone, wszystkie luki są ciasne. Nagle Micham Horizont widzi kolejną żaglówkę. „Popatrz tam, o godzinie drugiej to kolejna żaglówka. Nie postawili żagli, czy się mylę?”

Spojrzenie przez lornetkę potwierdza to wrażenie, podobnie jak prędkość, z jaką zbliżamy się do punktu na horyzoncie. "Chodź, spadnijmy i zobaczmy, co jest nie tak, może potrzebuję pomocy!" Kierujemy się na statek. Z każdą milą morską jesteśmy coraz bliżej, coraz bardziej się denerwujemy.

Kecz unoszący się na środku Atlantyku, Genu wyciągnięty, duży ocalony, bezanowy maszt bije w niekontrolowany sposób na fali. Wzywamy kanał 16, wysyłamy sygnały bocznym klaksonem, brak reakcji. „Nieuchwytny”, macierzysty port Nowy Jork, unosi się na wodzie bez lidera, bez śladu załogi, zejściówka jest zamknięta.

Co robić? Gdzie jest załoga? Nadal wieje, a badanie morza byłoby niebezpieczne. Kontaktujemy się z morskim centrum ratunkowym w Bremie przez telefon satelitarny i 15 minut później odbieramy oddzwonienie od amerykańskiej straży przybrzeżnej. Stara sprawa, mówi zwięźle, załoga wyzdrowiała w maju, jacht pozostawił swojemu losowi.

I teraz? Zdatny do żeglugi jacht dryfuje mniej niż sto metrów od nas i bez wahania wytrzymuje każdą pogodę przez cztery tygodnie. Czy mamy je ukryć? Wejść na pokład? Dochodzi do gorącej dyskusji, ale szybko okazuje się, że nasza załoga nie może się obejść bez nikogo. Doświadczenie Juliana nie wystarczy, aby wypłynąć „Nieuchwytnym” na Azory. Muszę opiekować się dziećmi, a „Marlin” z całą swoją technologią potrzebuje kapitana.

Nie chcemy wracać na Bermudy, naszym celem jest w tym roku Europa. Ponadto pogoda nie pozwala na dalszą eksplorację opuszczonego statku. I tak z ciężkim sercem wracamy na Azory. Los dryfującego jachtu okupuje nas całymi dniami.

„Marlin” nabiera tempa

Tymczasem „Marlin” płynie mila za milą, święto gór, kolejna dorada, Azory się rusza i wciąga nas tyłem na autostradę. 15 Koten Raumschots, pełne wyposażenie, przyspieszamy. Ulepsz nasz Etmale, od 120 do 150, wiatr rośnie. „Marlin” pędzi ze swoimi nowymi żaglami Rolly Tasker, a kiedy GPS pokazuje średnio ponad 8 węzłów, stajemy się ambitni.

Jest tam 200 mil, prawda? Autopilot jest wyłączony, ręcznie poruszamy sterem i każdą falę zabieramy ze sobą. Szał szybkości. Delfiny wyskakują z grzbietów fal i ścigają się. Przejmiemy ster przez całą noc. Rano wiatr słabnie, tylko kilka węzłów mniej, a już nie osiągamy magicznej granicy.

Potrzebujemy więcej żagli, więc ustawiamy fok na genuę, "Marlin" przyspiesza i pod żaglami docieramy do naszego 201-milowego Etmal o godzinie 12. Potem będzie rafting i świętowanie. Grochówka i świeży chleb, od teraz autopilot znów może biec, bo przecież nadal jesteśmy rodzinną ekipą. Nie musimy ścigać się przez Atlantyk, ale latanie zamiast pływać raz na trzy tygodnie jest nie do opisania.

Jak długo jeszcze?

Od teraz każdego ranka brzmi: „Kiedy tam jesteśmy?” Brat i przyjaciel Juliana przybędą na Azory 6 lipca, czy możemy? Oczywiście, ponieważ haj nadal gra, opuściliśmy tyły i płyniemy teraz ze stałym zachodnim wiatrem w kierunku pierwszej wyspy Azorów. Rankiem 4 lipca pojawia się wyspa Flores. Świeci słońce, znowu są z nami delfiny, leniwie przepływają nawet dwie orki. Pokusa odwrócenia się i wylegiwania się w porcie po południu jest ogromna, ale wytrzymujemy 130 mil do przejścia. Wiatr oczywiście zasypia w nocy, a od czasu do czasu pomaga gruba Emma, silnik wysokoprężny naszego statku.

Faial rano chowa się głęboko w zachmurzeniu. Ale gdy tylko zbliżyliśmy się na odległość pięciu mil, pokrywa chmur rozjaśnia się i ukazuje widok. Popiół lawowy i do połowy zasypana latarnia morska na północy wysp, dziwaczne skały, wrzeszczące ptaki morskie, ławice delfinów, przybrzeżne półwyspy z kraterami i raz po raz zielone łąki i pola.

Z powrotem w Europie

Jakże inne jest wyjście na ląd na atlantyckiej wyspie, o ile bardziej ekscytujące i zróżnicowane niż wieczne plaże i palmy. Dzieci tańczą z delfinami na dziobie, lody czekoladowe i zimne piwo są na tyle blisko, że można ich dotknąć. Odzyskujemy żagle, oczyszczamy i kotwiczymy w tradycyjnym porcie Hortan. Dokładnie po 21 dniach jesteśmy w Europie. Podłoga chwieje się pod naszymi stopami, Julian i dzieci szturmują pierwszą lodziarnię, a Mich załatwia formalności związane z odprawą celną. Żeglarstwo jest świetne, ale zawsze aktualne jest sprawdzone powiedzenie: najlepszy jest wciąż „napój po drugiej stronie oceanu”.

Zalecana: